środa, 22 lipca 2015

Jan Karol Chodkiewicz - niepokonany obrońca Inflant

Historya Jana Karola Chodkiewicza, Wojewody Wilenskiego napisana przez Adama Naruszewicza dla Króla Polskiego Stanisława Augusta w 1805 r.
https://books.google.pl/books?id=TmpVAAAAcAAJ&pg=PA179&dq=bitwa&hl=pl&sa=X&ei=XIGJVYW8HYLSyAPFhrGwBw&ved=0CDMQ6AEwBDjqAw#v=onepage&q&f=false

Niniejsza publikacja jest wspaniałą przygodą naszej historii i odkrywa kart wielkich zwycięstw polskiego oręża pod Kirhormem i Kłuszynem.
Jest kopalnią wiedzy o ówczesnych czasach, o tym, że Jan Chodkiewicz miał swoich szpiegów na dworze szwedzkim i o tym jak żołnieże zaciężni bali się walczyć z naszą jazdą.
O awanturze moskiewskiej i wielkim zwycięstwie przeciwko nam działającym Szwedom i Szujskiemu i o niewykorzystanej szansie rządzenia Moskwą, błędach, chciwości, głupocie, ale wielkiej szansy, która zmarnowalismy.
Historii trzeba sie uczyć ale z publikacji przed i zaraz porozbiorowej, a dziś nasi historycy to zwykłe tumany, albo piszący bełkot, albo nieświadomie piszą co im Niemcy podsuną, że o komunistach na uniwersytetach nie wspomnę.

Czas to zmienić.

piątek, 10 lipca 2015

Kto i dlaczego zakłamuje polską historią

Są ludzie, których warto posłuchać. Do nich nalezy prof. Witold Kieżun. Mówi przynajmniej o części problemów jakie mamy z naszą historią. Żołnierz AK, uczestnik Powstania Warszawskiego.
Mówi o współczesnych problemach o potężnej skali kłamstwa jaka jest.
I teraz proszę sobie wyobrazić co zrobiono z naszą przeszłością.......................

wtorek, 7 lipca 2015

Katolicyzm a Polska Racja Stanu

Ciekawy tekst, z orginalnego linka został usunięty dziwnym trafem, ale jest wklejony tutaj https://opolczykpl.wordpress.com/2013/12/07/katolicyzm-a-polska-racja-stanu/#comments
Nie mam nic przeciwko katolikom, ani nikomu innemu. Po prostu nie lubię monopoli.
Aby czytać historię, trzeba czytać teksty ze wszystkich stron i jak najbardziej krytycznych i nieobiektywnych, aby samemu dojść do własnego zdania.

Katolicyzm a Polska Racja Stanu
Chrzczeni Ogniem i Mieczem -fragmenty książki “Bóg człowiekowi taki los zgotował…”
.
Europa środkowa była, według kronik, miejscem najdłużej porośniętym borami. Najstarsze zapisy dziejów ludzkich na tym terenie liczą sobie ledwie 1000 lat. Rozpoczynają się od wprowadzenia chrześcijaństwa, czyniąc wrażenie, że barbarzyńska ludność znalazła się w tym miejscu tuż przed własną chrystianizacją. Skąd prymitywni poganie mogli nagle pojawić się w centrum Europy i mimo naporu silniejszych społeczności utrzymać terytorium – tego kroniki nie wyjaśniają.
Jeżeli środek Europy był terenem przepastnych borów – to musiał nęcić waleczne ludy z obrzeży kontynentu. Te, zanim narzuciły chrześcijaństwo Słowianom, przez tysiące lat budowały swoją wielkość. Zdobywały coraz to nowe tereny. Wznosiły miejskie cywilizacje. Powoływały do istnienia różnorodne bóstwa i kolejnych bogów, by utwierdzić swą inność i lepszość wobec drugich. Wiara w enigmatycznych stwórców pozwalała na utrzymanie mniemań o własnej wyższości w stosunku do niewierzących.
Około 2000 lat temu do Europy wtargnęło chrześcijaństwo. Początkowo działające jako sekta judaizmu – bardzo szybko stworzyło w Rzymie olbrzymi aparat administracyjno-kultowy nowej wiary. Idea religii wybranej do rządzenia światem uskrzydlała chrześcijan. Chrystianizacja w swym założeniu miała opanować nie tylko Europę, ale cały świat.
Mechanizmy władzy wynikają z różnicowania interesów grup, społeczeństw, narodów. O władzy stanowi odrębność zachowań i trybu życia jednostek ją sprawujących. Pozycję pasożytujących zarządców umacnia walka. Toteż chrześcijaństwo od pierwszego tchnienia posługiwało się mieczem. Ogniem wypalało swoje racje. Walka jest nieodzowna w sianiu niepokoju, budzeniu lęku. Ten ostatni okazuje się niezbędny do wprowadzenia boga i utrzymania wiary w jego wielkość.
Wraz z umacnianiem się w Europie władzy judeochrześcijańskiej ze stolicą w Rzymie rosła w siłę również władza świecka narodu germańskiego, drugiego wybrańca “opatrzności” do rządzenia światem. Posłannictwo germańskie przez wieki ścierało się z posłannictwem judeo- chrześcijańskim – szczególnie na ziemi polskiej. Wielokrotnie wrodzy sobie władcy jednoczyli się, by skuteczniej osłabić Polskę. Posłannictwem chrześcijan było opanowanie ducha ludzkości swą religią, posłannictwem Germanów zaś – utworzenie rasy “nadludzi”, którzy zgodnie z własnym interesem zorganizują życie na Ziemi.
Spisane dzieje Polski rozpoczynają się wraz z chrześcijaństwem, i jest to tysiąclecie historii krwią pisanej.
W X wieku pojawiła się polska dynastia Piastów z jej pierwszym księciem – Mieszkiem. Ta “rodzima” dynastia oznaczała dla Słowian obcy organizm wśród Polan.
Jeszcze w czasach biblijnych jedno z 12 plemion Jakuba – Izraela rozpłynęło się po świecie. To ono dało początek najstarszym rodom arystokratycznym i dynastiom Europy. Pojawiali się jako mędrcy, podejmowali się, pod pretekstem opieki, nauki uzdolnionych dzieci, asymilowali się ze Słowianami.
Dynastia piastowska wywodzi się od takiego opiekuna. Piast nie jest imieniem, oznacza piastuna, opiekuna. W historii znane były wypadki, gdy dynastię królewską rozpoczynał wychowawca dzieci książęcych.
Mieszko pojawił się w Polsce pod imieniem Dagome. Dago po łacinie znaczy: klinga, ostrze noża – i taka była rola człowieka, który wprowadził klingę chrześcijaństwa w lud słowiański. Przed śmiercią Mieszko sporządził dokument Dagome iudex, w którym oddał państwo gnieźnieńskie pod opiekę Piotrowej Stolicy Apostolskiej. Wcześniej przesłał papieżowi włosy syna Bolesława (Chrobrego )jako znak oddania go w opiekę Stolicy Apostolskiej.
Powszechnie uważa się, że Polska przyjęła chrzest w 966 roku za panowania Mieszka. A przecież około 60 lat wcześniej książę pogańskich Wiślan – Lestek zmuszony został do przyjęcia chrztu w obrządku bizantyjskim.
Chrzest stanowił sygnał: na ziemie polskie ruszyli obcojęzyczni misjonarze, najczęściej benedyktyni, wprawieni czterystu-letnim niewoleniem ludów zachodnich prawem boskim.
Misjonarze pojawili się w gajach dębowych Słowian – niszczyli miejsca kultu. Stawiali tam krzyże, ołtarze i kaplice. W takiej akcji zginął misjonarz Wojciech w Prusach. Wbrew woli miejscowej ludności postawił krzyż i odprawiał msze – upór przypłacił śmiercią. Napastnik ingerujący w życie pogan –Wojciech –zyskał  miano męczennika i świętego.
Został pierwszym patronem Polski. Kult św. Wojciecha wprowadzono –dla celów politycznych –by niewolić wiarą Polaków.
Mieszko I i Bolesław Chrobry przymusili Polan do przyjęcia wiary. Sprzeciw ludności traktowali jako powstania pogańskie. Swoich dręcząc – opieką i fundacjami obdarowywali obce duchowieństwo. Wykształcili w zachodnich kolegiach pierwszych polskich zakonników. Benedyktyni jako doradcy i spowiednicy królewscy mieli pieczę nad wszystkimi tajemnicami młodego państwa, przekazywali je papieżowi.
Zadaniem duchownych doradców było: rozniecanie ambicji książąt, pragnień, marzeń o władzy, koronie, podbojach. Rywalizacja i zawiść miały ułatwiać osłabianie sporami młodego państwa chrześcijańskiego.
Książęta piastowscy stawali się okrutni i bezwzględni. Wszczepiona im ambicja oraz przymus konkurowania sprawiały, że rozgorzały walki. Brat zabijał brata, by przejąć kawałek ziemi. Za gwałtowne czyny wyznaczano pokuty. W konsekwencji powstawały świątynie, klasztory. W pokucie oddawano majątki na rzecz Kościoła.
Ludność buntowała się przeciw chrześcijańskiej niewoli. W latach 1030-1039 nasiliły się walki. Polanie chcieli żyć w zgodzie z drugim człowiekiem. Bóg chrześcijan okazał się tworem rozrywającym naturalną więź między ludźmi, rozbijał jedność, wprowadzał we wszystko konflikt. Gdy jednak Słowian nauczono walczyć – zaczęli palić obce tej ziemi kościoły, klasztory. Zabijali zakonników: najpierw pod wodzą Bez- pryma, potem Bolesława Zapomnianego – syna Mieszka II i Słowianki Dobrawy.
Bolesław Zapomniany przez trzy lata przewodził rewolucji pogańskiej, aż Kościół doprowadził do jego śmierci. Następnie wymazał tego księcia z kronik i pamięci narodu. Choć był pierworodnym synem króla Mieszka II, został wykluczony z pocztu królów i książąt Polski.
W 1047 roku pod Płowcami ginie Masław, książę mazowiecki, obrońca rdzennej ludności słowiańskiej. Sprawił to Kazimierz Mnich Odnowiciel, który przeciw Masławowi wezwał wojska ruskie. Wincenty Kadłubek, wierny sługa Kościoła, kłamliwie opisał śmierć Masława: “obdarty ze skóry, powieszony przez własnych stronników” – a wszystko po to, by lud zapomniał o swym obrońcy i bohaterze.
Zniszczoną walkami Polskę odnawia Kazimierz na zasadach chrześcijaństwa, tzn. wyniszczając korzenie słowiańskie. Za zasługi dla Kościoła, za zbrodnie na własnym narodzie otrzymuje zaszczytny przydomek: “Odnowiciel”.
Bolesław Śmiały (1058-1081), zwany Szczodrym za swą hojność wobec Kościoła, nie doczekał się wdzięczności.
Konflikt króla Bolesława Śmiałego z biskupem Stanisławem ze Szczepanowa jest przykładem cynicznego fałszowania historii dla dobra Kościoła. Ze śmierci duchownego, ukaranego za zdradę króla, uczyniono incydent męczeństwa. A zbrodniarza wyniesiono na ołtarze. Nie pierwszy i nie ostatni to raz Kościół przestępstwo przerabiał na uświęcone dzieło.
Bolesław Śmiały, król energiczny i zdecydowany, popierał reformy kościelne, wprowadzane przez papieża Grzegorza VII. Uwikłany przez Kościół w wiele zewnętrznych sporów, mimo wewnętrznych knowań radził sobie z problemami. Odnosił kolejne sukcesy.
Stanisława ze Szczepanowa król otaczał szczególną opieką: wspomagał w karierze materialnej i duchowej. Pomógł w uzyskaniu biskupstwa krakowskiego, dzięki czemu ten osiągnął potęgę finansową. Ambitnego i zawistnego Stanisława to nie satysfakcjonowało. Król drażnił biskupa niezależnością, nieskrępowaną radością życia. Po otrzymaniu biskupstwa krakowskiego Stanisław wraz z biskupem niemieckim Ottonem i Sieciechem stworzył opozycję przeciwko Bolesławowi. Biskupi nastawiali lud przeciw królowi. Skłócali oddane mu rycerstwo. Podjudzali przyjaciół, również żonę władcy Judytę nastawiali przeciwko Bolesławowi. Stanisław, czując się zupełnie bezkarny, wyłudzał od ludzi majątki (sprawa rycerza Piotrowina). Im więcej zdrad wobec Bolesława miał na sumieniu, tym bardziej króla o “grzeszne życie” oskarżał. W czasie wyprawy kijowskiej Bolesława biskup Stanisław wespół z Sieciechem, wspierani przez stronnictwo niemieckie Władysława Hermana i późniejszego króla Czech, chcieli zdetronizować władcę polskiego. Bolesław ukarał surowo zdradę swoich rycerzy. Biskup Stanisław, nie pociągnięty do odpowiedzialności, stanął w obronie zdrajców. Trawiony ślepą zazdrością wkrótce znalazł następny pretekst do zaatakowania króla.  Bolesław z wyprawy kijowskiej przywiózł piękną brankę Lenę, w zapisach znaną pod imieniem Krystyna. Ta rozmiłowana była w królu, co wściekłość biskupa wywoływało okrutną. Sam był jurnym samcem i chciał jej wdzięków pokosztować. Branka jednak nieczuła pozostała na biskupie zaloty. Stanisław podstępem ją do siebie zwabił i okrutnie ciało jej okaleczył. W ten sposób chciał wziąć odwet na królu. I pokazać mu siłę Kościoła. To przepełniło miarę. Król postawił biskupa przed sądem, zarzucając mu wiele przewin, oszustw, zbrodni, zdradę państwa także okrucieństwo zadane niewinnej kobiecie. Sąd skazał biskupa na śmierć. Król dopilnował wykonania wyroku, a nie –jak podaje Kadłubek –sam  zabił Stanisława.
Sprawę natychmiast wykorzystał Sieciech. Doprowadził do spisku. Prawowity władca Bolesław, jego żona i syn Mieszko musieli uciekać na Węgry. W klasztorze Benedyktyńskim w Osjaku król został skrytobójczo zamordowany. Zyskał brat Bolesława –Władysław  Herman, nowy władca. Po przejęciu rządów wprowadził politykę proniemiecką i prokościelną. Duchownych polskich wymieniał na niemieckich. Z Węgier sprowadził Mieszka i otruł go. Jak podaje Gall Anonim –lud płakał po otrutym synu Bolesławowym, bo człowiek to był szczególny.
Większość niecnych czynów politycznych Władysława Hermana – to wynik podpowiedzi doradcy, biskupa bamberskiego Ottona.
W 1253 roku papież Innocenty IV kanonizował biskupa Stanisława. Kronika Wincentego Kadłubka posłużyła za dokument heroicznej świętości Stanisława i niezwykłych zasłużonego dla Kościoła. Kościołowi nie przeszkadzało w uświęceniu Stanisława, że współcześnie żyjący z biskupem kronikarz Gall Anonim pisze o nim: “traditor” – czyli zdrajca. Tak Polska otrzymała przestępcę za patrona. Naród, modląc się do takiego świętego, przyzwala na prawo Kościoła do zdrady.
Kościół budował swoje dogmaty na absurdalnych sprzecznościach, sprawdzał w ten sposób stopień otępienia wyznawców.
Jak bardzo udało się Kościołowi zaślepić katolickie narody – świadczy fakt, że za wyróżnienie przyjmują miano baranków, które to zwierzę- ta uchodzą za symbol głupoty. Wyznawcy nie widzą, jak w rzeczywistości pasterz traktuje stado: zabierając mu wełnę, mleko, w końcu prowadząc na rzeź.
Do czasów Bolesława Krzywoustego powoli, ale konsekwentnie rozprzestrzenia się sieć organizacji kościelnych i zakonnych w Polsce. By nastąpił skuteczny wzrost znaczenia i wpływów Kościoła, należało osła- bić władzę monarszą.
Wykorzystywano do tego celu liczne potomstwo książąt. Wszyscy synowie Bolesława byli otoczeni doradcami zakonnymi, którzy podpowiadali: konflikt, kłótnie, walki.
Od śmierci Krzywoustego rozpoczyna się dwa wieki trwające rozdrobnienie dzielnicowe. Mieszanie się do polityki między pięciu synów Bolesława i ich następców stanowiło podstawowe zajęcie biskupów. Arcybiskup Jakub ze Żnina doprowadził do wygnania pierworodnego syna Bolesława Krzywoustego –Władysława II, co znalazło też wyraz w przydomku księcia-seniora. Biskup krakowski Gedeon sprawił wygnanie trzeciego syna Bolesława – Mieszka Starego.
Katolicki komentator rozbicia dzielnicowego Polski, ks. Roman Archutowski, tak opisuje te fakty: “W tych czasach jedynie Kościół przez swą hierarchię łączył cały naród. Liczne synody biskupów i duchowieństwa pod kierownictwem arcybiskupów gnieźnieńskich lub legatów papieskich ogłaszały wiele ustaw religijnych i świeckich, a tym samym utrzymywały porządek w państwie”.
Sprowokowanie konfliktu, rozbicie jedności, wyciągnięcie z owego stanu rzeczy wszelkich możliwych korzyści, zalegalizowanie zbrodni to nazywa się “utrzymywaniem porządku w państwie”.
Ostatni syn Bolesława Krzywoustego, Kazimierz, za swoją uległość wobec możnowładztwa i duchowieństwa nazwany zostaje Sprawiedliwym. Przydomek ten nadaje mu biskup Kadłubek, który idealizuje Kazimierza i wielkie jego zasługi dla kraju. Gloryfikacja pośledniego władcy stawia go niezasłużenie w rzędzie wybitnych polskich panujących.
W XII wieku, za Kazimierza Sprawiedliwego, duchowieństwo było już potęgą finansową. Kościół zdobywał coraz większą niezależność i autonomię. W 1180 roku w Łęczycy ośmiu biskupów wymogło na Kazimierzu Sprawiedliwym rezygnację z wielu uprawnień władzy książęcej.
Rok 1207 – to okres największego ograniczenia suwerenności Polski. Leszek Biały pod wpływem arcybiskupa gnieźnieńskiego oddaje Polskę pod “protekcję” papieża i otrzymuje ją z powrotem jako lenno.
W 1215 roku Leszek Biały i Konrad Mazowiecki uznali swobody Kościoła, zwolnili duchowieństwo od sądów świeckich oraz wyrazili zgodę na wybór biskupów bez udziału władzy świeckiej.
Niespełna 200 lat chrześcijaństwa wystarczyło, by rozbić kompletnie wspólnotę słowiańską. Polacy otrzymali obcy “wszczep” w postaci króla i społeczeństwo podzielone na wrogie klasy. Szlachta, stworzona jako klan lepszych, stała się pasożytem klasy żywicieli; osaczona przez doradców duchowych, stanowiła posłuszne narzędzie zakonnych intryg. Ambicje oraz przesadne wyobrażenia jednej strony i poczucie winy z drugiej – to schemat wychowawczy szlachcica, odbierający mu człowieczeństwo. Tak ukształtowana jednostka była stale gotowa do buntu i walki. Potwierdziła to cała późniejsza historia Polski.
Misjonarze, zakony, biskupi uczynili ze Słowian niewolników idei boga – sprawili, że z ich trudu i skłócenia korzystali ziemscy pośrednicy boga, czyli duchowni.
Kościół umocnił prawami boskimi własność prywatną, którą przejął od innych. Kobietę uczynił własnością mężczyzny.
Słowianie do pojawienia się chrześcijaństwa nie znali pojęcia: własność. Ziemia należała do wszystkich. Nie znali również pojęcia własności człowieka. Nie funkcjonowało prawo dziedziczenia. Z ojca na syna przechodziły tylko narzędzia pracy i praktyczna wiedza. Wspólna praca, wspólne plony wzbogacały cały ród. Praca była naturalnym obowiązkiem i korzystali z jej wyników wszyscy według potrzeb.
Wprowadzenie w życie społeczne pieniądza, głównego pośrednika wymiany dóbr, stało się okazją do oszustw i przywłaszczania za jego pomocą dorobku pracy innych. Z upływem czasu wraz z rozrastaniem się gospodarki towarowo-pieniężnej pieniądz-pośrednik zaczął żyć własnym życiem, stał się kolejnym bogiem i uzależnił człowieka od siebie całkowicie.
Po śmierci Krzywoustego kraj, za przyczyną Kościoła, był osłabiony bratobójczymi walkami, rozbity na skłócone dzielnice. Grupa biskupów rozgrywała swoje prywatne interesy rękami potomków Bolesława.             A jednak wtedy jeszcze, mimo licznych konfliktów, naród polski wciąż dążył do zgody i jednoczenia. Antagonizmy podsycane przez różne działania zakonne po jakimś czasie wygasały.
Dopiero wprowadzenie do Polski kolejnego zakonu, a właściwie hordy najemników rycerskich zwanych Krzyżakami, umocniło strategię Kościoła w kraju. Dało podwaliny państwa zakonnego.
W 1226 roku Konrad Mazowiecki – wnuk  Krzywoustego –za radą duchownego osadził na ziemiach polskich Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego. To pełna nazwa Krzyżaków, a zarazem przykrywka fałszerstw i zbrodni, popełnianych przez rycerzy-zakonników. Krzyżacy w Polsce bardzo szybko urośli w potęgę. Stanowili regularną armię. Lubowali się w gwałtach i rzeziach. Napady, grabieże, mordy, tortury ludności słowiańskiej, niewolenie prawowitych właścicieli, fałszowanie dokumentów własności –to  ich praktyki codzienne. Ich miłość do boga, wyrażana ofiarami ludzkimi, przyniosła im papieskie błogosławieństwo. Rycerze z najświętszą Marią na ustach i czarnym krzyżem na szatach (podstawowe symbole chrześcijaństwa) nieśli człowiekowi najokrutniejsze tortury i śmierć.
Bezwzględne metody walki późniejszych systemów totalitarnych, sposoby unicestwiania człowieka przez służby specjalne i mafie swój rodowód wywiodły między innymi z Zakonu Marii Panny, czyli Krzyżaków.
Za panowania Bolesława Wstydliwego w latach 1243-1279 kraj stał się terenem kolonizacji dla Niemców i Żydów posługujących się prawem magdeburskim. W 1257 roku księgi miejskie Krakowa pisano w języku niemieckim. Patrycjat większych polskich miast był niemiecki. Polska ulegała germanizacji, co w konsekwencji doprowadzało do uszczuplania skarbca kościelnego. W tej sytuacji biskupi, którzy wcześniej wprowadzali zachodnich kolonizatorów, teraz zaczęli “bronić” polskości. Wypierani przez kler niemiecki i osadników czuli usuwający się grunt.
Arcybiskup Jakub Świnka w 1285 roku na synodzie w Łęczycy przeprowadził zakaz nadawania cudzoziemcom dostojeństw kościelnych i probostw. Od kierowników szkół kościelnych zażądał znajomości języka polskiego. Klasztorom groził odebraniem fundacji, gdyby nie przyjmowały Polaków. I oto duchowieństwo, które najpierw dało władzę królewską poganom, a następnie doprowadziło do jej rozbicia, rozdrobnienia dzielnicowego, zubożenia ludności rdzennej, uzależniło od siebie,  władzę świecką (doradztwo, spowiedź, teraz z kolei zaczęło walczyć o polskość. Pokrętna polityka Kościoła w Polsce i Europie to część realizacji “planu boskiego”, gdzie każdy duchowny podległy papieżowi miał wypełniać w Polsce zbożne dzieło ubezwłasnowolnienia narodu taką oto metodą: Rozbiję was, skłócę, niepostrzeżenie sprowadzę biedę, odbiorę siły. Wtedy przyjdę głośno głosząc miłosierdzie. Zjednoczę was wiarą. Dam zniewolonemu katolicyzmem narodowi patrona zdrajcę, byście za jego przykładem nie zaprzestawali walki, niezgody, zdrady.
   Za panowania Władysława Łokietka ( 1261-1333) rozszerzenie wpływów Kościoła przejawiło się zapaleniem pierwszych stosów inkwizycyjnych. Zakonem rozniecającym owe stosy byli dominikanie – powołani jako strażnicy czystości wiary w 1215 roku. Już w 1223 roku biskup Iwo Odrowąż sprowadził ich do Polski. Podczas rozbicia dzielnicowego szybko doszli do ogromnych majątków. Piastując urząd najwyższych inkwizytorów oczyszczali ludzkie myślenie z herezji, czyli samodzielności, i z bluźnierstw, czyli odwagi. Wtłoczyli w człowieka hipokryzję, pokrętność, kombinację, konformizm, uległość wobec fałszu. Zamęczyli lub palili żywą myśl.
    Hasło czystości wiary dawało w gruncie rzeczy pełnię władzy nad człowiekiem. Taka była cena papieża za przyznanie prawa do korony Władysławowi. Łokietek, który chciał podjąć próbę zjednoczenia rozbitych dzielnic Polski w jedno państwo, zgodził się na tę szatańską propozycję. Zręczny strateg, konsekwentny w działaniu, borykał się z niezwykłymi trudnościami. To, że zostawił swojemu następcy państwo złożone z Małopolski, Wielkopolski i części Kujaw – graniczyło niemal z cudem. Przez cały czas panowania Łokietek był nękany przez Krzyżaków i uwikłany w walkę o Pomorze. Na południu zmagał się z Wacławem czeskim. Pozostawał również w ciągłym konflikcie z Janem Luksemburskim. Większość walk, które musiał prowadzić Łokietek, to zasługa zdrad i knowań biskupa Jana Muskaty. Biskup układał się zarówno z Luksemburczykiem, jak i Krzyżakami, by tylko nie dopuścić do wzmocnienia i zjednoczenia Polski. Jego “zasługą” były też wewnętrzne bunty rycerzy bądź innych grup ludności. Łokietek musiał wielokrotnie uciekać z kraju dzięki “owocnym” knowaniom biskupa Muskaty.
Kronikarze opisujący dzieje Polski od początków jej istnienia do końca średniowiecza – to ludzie zakonni na usługach Kościoła. Ich relacje o panowaniu poszczególnych królów czy książąt, jak i przydomki nadawane władcom były uzależnione od poddaństwa Kościołowi. Jeśli rządzący obdarzał sługi boże przywilejami – kościelny dziejopis przy jego imieniu dopisywał: Sprawiedliwy, Odnowiciel, Wielki.
Kazimierz Wielki potrafił się układać z Kościołem jak dobry handlowiec. Dbał jedynie o wspólnotę interesów z najwyższą hierarchią Kościoła –zyskiwał dzięki temu bezkarność. Korzystał z tego, że każdy grzech lub zbrodnię dało się odkupić. Tak z odkupienia win (a było ich wiele, bo Kazimierz uroki i radości życia doczesnego cenił bardzo wysoko!) powstał podziwiany “kazimierzowski gotyk” i jego kościoły “baryczkowe”. Fundacja kościołów “baryczkowych” wiązała się z zabójstwem księdza Baryczki, który na polecenie biskupa Bodzanty publicznie przekazał królowi biskupie połajania. Należy to uznać za przemyślany akt polityczny. Znając brak pokory i ambicję króla –wiadomo było, że ksiądz wysłany został na pewną śmierć. Ale śmierć stanowiła najpewniejszy środek wymuszania kolejnych świadczeń i ustępstw królewskich. Król grzeszył. Za jego grzechy płacił naród, bo fundacje pochodziły z trudu całego społeczeństwa.
Instytucja kar i nagród okazała się najlepszym pomysłem zapewniającym dochód bez kalania się pracą. Służyła do przechwytywania zysków i procentów wytworzonych przez innych i była źródłem zubożenia narodu. Państwo Kościelne posługując się intrygą i zdradą, nie gardząc też wyłudzaniem, stało się największym potentatem kapitałowym na świecie i tak oto uświęciło kolejną wartość pozorną-czyli pieniądz, Obdarowując pieniądz atrybutem boga uczyniło zeń obiekt uwielbienia i zarazem narzuciło wymóg walki o niego.
System finansowy utwierdził w jednostkach posiadających umiejętności manipulacyjne pasożytnictwo. Pracę zostawił jako przeznaczenie stada – korzyści oddał w ręce pasterzy. Chrześcijaństwo usankcjonowało grę. Nie umiesz grać, nie chcesz intrygować – twoje miejsce jest w stadzie.
Mecenasi sztuki, dobroczyńcy Kościoła, feudałowie świeccy i duchowni – nigdy nie pracowali. Samodzielnie nie czynili niczego na rzecz drugiego człowieka. Ofiary swoje składali kosztem innych. Uzależniali i niewolili poddanych. Ziemię przejmowali dzięki sprytnym zabiegom. A lud ograbiony zmuszali do pracy, płacenia dziesięciny duchowieństwu, świętopietrza Rzymowi i należności właścicielowi ziemi.
Kościół katolicki raz wślizgnąwszy się do Polski szybko powiększał swoją własność. Fałszerstwa dokumentów, przywilejów i nadań książęcych należały do zwyczajowych praktyk. “Autentycznych dokumentów książęcych przechowało się z XII wieku trzy, podrobionych na imiona książąt zaś siedemnaście” (wg: Wojciech Kętrzyński, Studia nad dokumentami XII wieku, Kraków 1891, s. 107). Pod koniec wieku XII dyplomatyka polska bądź Polski dotycząca obejmuje 150 pozycji, z czego 46 to dokumenty przez Kościół i w jego materialnym interesie sfałszowane.
Wszystkie dokumenty sporządzone w tych czasach były pisane przez sługi Kościoła po łacinie. Przykład szedł z góry. Watykan –kościelna organizacja państwowa –powstał również z oszustwa i walki. Donatio Constantini, dokument cesarski, mocą którego cesarz Konstantyn miał darować Kościołowi rozległe ziemie Italii, to falsyfikat.
Podobną metodą budowało się pospiesznie państwo rzymskokatolickie w Polsce. Testamenty spisywali jedyni piśmienni w kraju, zatem duchowni. Wymuszanie darowizn weszło w zwyczaj, tak że dla zbawienia duszy i połowa spuścizny była zapisywana na cele kościelne. Arcybiskupstwo gnieźnieńskie początkowo przyjęło 149 osad wiejskich. W XIV wieku miało już 11 miast i 330 wsi.
Okazało się, że chrześcijaństwo – idea zbudowana w całości z mistyfikacji – stało się intratną koncepcją wygodnej egzystencji. Ci, którzy szybko przejmowali reguły boskiej gry: sprytni fałszerze, bezwzględni naciągacze, bezkompromisowi intryganci, nie wahający się zdrajcy – wspinali się na szczyty władzy. Za swoją nieuczciwość zyskiwali możliwość osądzania innych, karania win domniemanych. Oszczerstwa, rzucane bez skrupułów na przeciwnika, pozwalały pozostawać zdrajcom poza rozliczeniem. Immunitet autorytetu Kościoła rozprzestrzeniał przywileje pasożyta, prowadząc do unicestwiania żywiciela.
Ponad 40 lat rządził Polską i Kościołem biskup Zbigniew Oleśnicki. Zręczny taktyk z prawdziwym instynktem władzy precyzyjnie i celnie manipulował królami: powodował większością decyzji Władysława Jagiełły, przejął ster rządów za Warneńczyka, dopracował się kapelusza kardynalskiego za Kazimierza Jagiellończyka, który wprawdzie biskupa odsunął od wpływów, ale manipulacji nie ukrócił.
     Oleśnicki konsekwentnie budował zwierzchność Kościoła w Polsce, ograniczał wpływy władzy królewskiej. Rękami samego Jagiełły pognębił urząd królewski.
Złamanie potęgi Krzyżaków, rozbicie kilkunastu tysięcy zbrojnych rycerzy, śmierć mistrza i dostojników zakonnych – to mogło uwolnić Polskę od groźby krzyżackiej. Dzieło Jagiełły spod Grunwaldu w 1410 roku, do którego król w wielkim trudzie kraj i wojska przygotował, za przyczyną Oleśnickiego poszło wniwecz. Kapłan zadbał, by pokonani Krzyżacy złożyli niewielkie zobowiązania pokojowe, a i tak ich nie spełnili. Oleśnicki jako sekretarz królewski tak sterował pokojowym układem, by Krzyżacy posiadłości swych nie oddali i nie ponieśli strat finansowych.
Spontaniczne wsparcie dla Jagiełły ze strony Rusinów, Litwinów, czeskich husytów, oddziałów tatarskich – pokazało, że Władysław Jagiełło potrafił jednoczyć ludzi. Ze zgody mogła płynąć siła i popularność władcy. Potwierdziła to praktyka: czescy husyci i Związek Pruski zgłosili chęć przyłączenia się do królestwa Jagiełły, lecz Oleśnicki nie dopuścił do utworzenia takiej wspólnoty. Bez skrupułów knuł przeciw jedności to z możnowładcami polskimi, to z Zygmuntem Luksemburczykiem, to z Krzyżakami, mając pełnomocnictwa do prowadzenia pertraktacji. Polska interesowała go wyłącznie jako baza rozszerzania i umacniania własnej władzy. Konsekwencją była uległość Polski wobec Zakonu – przyzwolenie na długie lata grabieży ziem polskich i Litwy przez Krzyżaków.
Biskup Oleśnicki nieustępliwie zwalczał reformatorski ruch husytów. Rozprawiał się bezwzględnie z myślącymi inaczej niż katolicy. Przeciwstawiał się ostro wszelkim próbom działania husytów na rzecz Polski. Doprowadził do przymierza Władysława Jagiełły z Żarliwym obrońcą Krzyżaków, Zygmuntem Luksemburskim, gwarantując tym samym pomoc w zwalczaniu husytów. Zasady husyckie uznano za zbrodnie i karano je jako herezję.
W 1454 roku Związek Pruski zwrócił się z prośbą o włączenie Prus do Polski. Wiemy sługa Kościoła Oleśnicki zaoponował i nie dopuścił do zjednoczenia. Prusy do Polski przyłączyły się dopiero wówczas, kiedy Kazimierz Jagiellończyk odsunął Oleśnickiego od doradztwa.
Po śmierci Władysława Jagiełły w 1434 roku władzę przechwycili możnowładcy pod wodzą biskupa Zbigniewa Oleśnickiego i jego brata Jana. Biskup Oleśnicki realizując program Kościoła unicestwił ruch husycki.
 Zdławił tym samym rodzącą się samodzielną myśl ludzką. Politycznie podporządkował Polsce Litwę – co było złamaniem wspólnoty na rzecz ingerencji i zwierzchnictwa jednego z członków. Osłabił skutecznie władzę królewską, wprowadzając rządy duchowieństwa. Dążył do elekcyjności tronu polskiego, by mieć możliwość korzystnego handlu tronem w prowadzonej polityce zagranicznej.
Królem formalnie wybrano dziesięcioletniego Władysława. Rządy sprawowała rada królewska braci Oleśnickich. Gdy Władysław osiągnął pełnoletniość, posadzono go na tronie węgierskim. Dzięki temu przedłużył się okres regencji Oleśnickiego. Władysław Warneńczyk, wychowany na ultrakatolika, miał na względzie głównie interesy Kościoła. Na polecenie Rzymu, wsparte argumentacją Oleśnickiego “zorganizował” wyprawę antyturecką. W 1444 roku po zwycięskich walkach podpisał pokój z Turkami. Przyjmując warunki pokojowe, przysięgał na ewangelię, podobnie jak Turcy na Koran, że uzgodnione warunki pokoju będą zachowane. Kardynał Cesarini –legat papieża –skłonił jednak Władysława do złamania przysięgi i poprowadzenia kolejnej krucjaty antytureckiej. Kardynał uznał bowiem, że chrześcijaństwo na pokoju zbyt mało zyskało, a więc jest pokrzywdzone. Wielu rycerzy polskich odmówiło udziału w hańbiącej wojnie. Władysław mimo to poprowadził wyprawę, która skończyła się totalną klęską wojsk chrześcijańskich i jego śmiercią pod Warną.
Historia Władysława Warneńczyka i jego ojca Władysława Jagiełły to klasyczny przykład manipulacji władcami Polski przez Kościół. Tak tworzono legendę uzasadniającą hasło “Polska przedmurzem chrześcijaństwa”. Tak pozór przeradzał się w tradycję, którą synowie narodu musieli kultywować, składając hołd fałszywym wartościom.
Władysławowi Jagielle przyszło się zmagać nie tylko z biskupem Oleśnickim. Bezkompromisowym zdrajcą był książę opolski Władysław zwany Opolczykiem. Ze względu na szerokie wpływy w Polsce i za granicą wiele zła przyniósł krajowi. Pochodził ze zniemczałej linii Piastów śląskich, spokrewniony był z Ludwikiem Węgierskim. Opolczyk został namiestnikiem Rusi Czerwonej z misją oderwania jej od Polski na rzecz Węgrów. Drogą do tego celu miało być umocnienie pozycji Kościoła na Rusi. Sprowadzał więc Opolczyk dominikanów i franciszkanów, fundując im klasztory i tworząc biskupstwa. Państwo kościelne rozprzestrzeniało się na wschód. Opolczyk za wypełnianie zadań został hojnie wynagrodzony przez Ludwika Węgierskiego nadaniami lennymi ziemi dobrzyńskiej, części Kujaw, Złotoryi, Bydgoszczy.
Gdy na tronie polskim zasiadł Jagiełło, Władysław Opolczyk mistrzowi Zakonu Krzyżackiego Ulrichowi von Jungingen złożył propozycję rozbioru Polski między Krzyżaków, Zygmunta Luksemburskiego i króla Wacława. Kiedy zamiary nie powiodły się, usiłował dokonać zamachu na Jagiełłę i zająć zamek królewski. Zmarł znienawidzony, wzgardzony przez wszystkich, nawet przez Krzyżaków. Pomnikiem zdrajcy stała się jedynie Jasna Góra. A pomnik to szczególnego znaczenia. Jego geneza pozornie była banalna: otóż Opolczyk będąc namiestnikiem Rusi Czerwonej, natknął się w Bełzie na obraz Czarnej Madonny, która miała w sobie przechowywać wielką tajemnicę wiary.
Opolczyk, oddany sługa Kościoła, wykradł czy wyłudził tajemnicze malowidło i postanowił je “ochronić” w Polsce. Gdy o łupie powiedział Ludwikowi Węgierskiemu – ten polecił mu ufundować klasztor paulinom i im przekazać niezwykły obraz pod opiekę. Opolczyk wzniósł twierdzę klasztorną na Jasnej Górze i sprowadził do Polski paulinów z Węgier.
Zaskakujące zainteresowanie Ludwika Węgierskiego i paulinów Czarną Madonną wynika z kilku powodów. By je wyjaśnić, trzeba sięgnąć do znaczeń symbolu hebrajskiego w chrześcijaństwie i do magicznej mocy przypisywanej poszczególnym znakom.
Malowidło Czarnej Madonny przedstawia postać kobiety o czarnym obliczu. Czarny kolor symbolizował magiczną wiedzę, którą ma w sobie kobietą. Czarna Madonna odziana jest w płaszcz z liliami. Kwiaty te – to symbol dynastii andegaweńskiej, która w wyprawach krzyżowych zajęła Jerozolimę i grób Jezusa. Ludwik Węgierski, potomek Andegawenów, a zarazem konfrater paulinów, przyczyniając się do sprowadzenia obrazu i zakonników do Częstochowy ożywił tym samym centrum ściągania energii z wyznawców chrześcijaństwa.
Paulini w XIV wieku stanowili arystokrację zakonną. Byli strażnikami hebrajskiej tajemnicy dotyczącej źródła życia na Ziemi. Hierarchia tego zakonu umiała posługiwać się wiedzą tajemną, używać energii do magicznych zjawisk, znała język i wymowę symboli kabały. Herbem  paulinów było drzewo palmowe, strzeżone przez dwa lwy. W tle znajdował się czarny kruk z bochenkiem chleba w dziobie.
Dla pospólstwa spreparowano interpretację, według której palma miała być symbolem matki boskiej, lwy to Jan Ewangelista i Archanioł Gabriel, strzegący czystości jej ciała i duszy. Kruk z chlebem w dziobie wyrażał nakaz zaopatrzenia paulinów w dobra, jako że herbowi zakonnicy nie mogli kalać się pracą, byli zakonem żebraczym.

W istocie znaczenie herbu paulińskiego jest inne: palma, roślina prawie niezniszczalna, łatwo odradzająca się, stanowi symbol zwycięstwa Jezusa – pośrednio triumfu chrześcijaństwa. Lew obrazuje panowanie nad myślą indywidualną. Kruk przedstawia hebrajską ambicję. Chleb w dziobie kruka to pokarm od bogów, którzy aspiracjami karmią swych pośredników.
Dwoistość symboliki sprawia, że modląc się do matki boskiej, w istocie wyznawca składa siebie w ofierze zwycięstwa Jezusowego i triumfu chrześcijaństwa. Oddaje swoje samodzielne myślenie. Nasyca się podświadomie ambicją, która doprowadzi go do konfliktów z otoczeniem.
W XIV wieku chrześcijaństwo w Europie uległo regresowi. Ruch husycki zdobywał wielu zwolenników, ożywiał samodzielne myślenie. Chrześcijaństwo domagało się nowej podniety, by przyciągnąć wyznawców. Ani okrutny bóg w majestacie trójcy św., ani inkwizycja, ani liczni męczennicy –święci  nie wystarczali do utrzymania autorytetu wiary katolickiej. Czarna pani andegaweńska przy wiedzy i sprycie paulinów mogła spełnić takie oczekiwania. Bóg –mężczyzna przytłaczał swą mocą, budził lęk poprzez swój okrutny wizerunek, nawet ukrzyżowany Jezus wywoływał strach. Przed oblicze kobiety współczującej, a później również cierpiącej –gdy  Madonnie zraniono policzek –łatwiej  przynosiło się własne cierpienie, łatwiej otwierało się przed nią własne wnętrze. A to oznaczało dostęp do energii psychicznej człowieka. Kiedyś na chwałę Jezusa – mężczyźni oddawali cierpienie swego ciała lub ofiarowali mu życie. W kulcie matki boskiej zaczął człowiek oddawać więcej: energię psychiczną.
Jasna Góra była (i jest do dziś) miejscem szczególnym na planecie- skupiskiem energetycznym, którym ludzie mający wiedzę mogli operować, wywołując magiczne zjawiska (wiele klasztorów na takich miejscach postawiono) u niektórych pielgrzymów, innym dawać poczucie mocy lub zapewniać doznania tzw. olśnień i objawień. Paulini z Jasnej Góry, przynajmniej przez jakiś czas, umieli się kontaktować z rządcą Ziemi zwanym bogiem. Dowodzi tego obraz pochodzący z okresu wojen szwedzkich, a przedstawiający latające kule, które przyniosły ratunek oblężonym w klasztorze przez Szwedów.
Kult Czarnej Madonny z centrum pielgrzymstwa narodowego w Częstochowie służy do pozyskiwania energii człowieka z modlitwy. Stany uniesień emocjonalnych czy wzruszeń powodują naruszenie indywidualnej struktury psychicznej i myślowej człowieka. Zbiorowe akty polecania się autorytetowi sprawiają, że jednostka nawet po opuszczeniu sanktuarium należy do sieci wyznawców, przekazujących swą energię organizatorom kultu. Ta zaś w zręcznych rękach manipulatorów zamienia się w potęgę boską, która człowieka coraz bardziej przytłacza.
Czyż nie jest więc ironią nałożenie Czarnej Madonnie korony polskiej? Ta postać wyraźnie symbolizuje cierpienie bezradnej kobiety. Korona tylko uświęca ten ból. Pielgrzymki zdążające do sanktuarium udręczenia ziemskiej kobiety przez modły i cierpienie ugruntowują istnienie pozornej prawdy, utwierdzają egzystencję mitu.
Męczeńska funkcja kobiety to jednocześnie ukoronowanie cierpienia Polski. Wieczna męczennica, a mimo to nieustannie pomagająca innym: by nie ożyła jej normalność, by nie odrzuciła pozorów i nie pokazała swej prawdziwej twarzy światu. Ukoronowanie cierpienia to pętla zaciśnięta na gardle narodu, dzięki której Watykan może pomnażać swą chrześcijańską potęgę.
Nad sentymentalnym mitem czuwały przez stulecia tysiące paulinów, gromadząc w podziemiach Jasnej Góry insygnia męskiej władzy, waleczności i zwierzchności nad światem. Gromady pielgrzymów, władcy, możni, oddając się pod opiekę mitu cierpienia –nie tylko stają w szeregu bałwochwalców, lecz dołączają do stada owiec, którymi pasterze według swej woli zarządzają.
Benedyktyni, dominikanie, paulini i niektóre pomniejsze zgromadzenia zakonne – oto prawdziwa plaga Polski. Urzędnicy boga nigdy nie czuli się gospodarzami swojej ojczyzny.
Chrześcijaństwo wykształciło kastę bezwzględnych pasożytów. Duchowieństwo, niczym komórki rakowe nastawione na unicestwienie żywiciela – zachłannie pożerało Polskę; niszczyło przejawy myślenia, a mimo to ducha samodzielności nie udawało się zabić w Polakach. Choć katolicyzm swoimi wpływami przygniatał cały kraj – to każdy powiew innego myślenia był w Polsce przyjmowany spontanicznie i rozprzestrzeniał się bardzo szybko. Tak było z ruchem husyckim, który poważnie zagroził katolikom. Za Jagiełły stał się hasłem do wspólnoty narodowościowej kilku słowiańskich państw. Gdyby nie talenty manipulacyjne biskupa Oleśnickiego, zapewne w centrum Europy doszłoby do samoistnego zjednoczenia kilku narodów pod opieką Polaków. Zgoda była jest największym zagrożeniem dla chrześcijańskiego boga – toteż wspólne wysiłki Rzymu i jego przedstawicieli nigdy nie dopuszczały do zawiązania się trwałych układów przyjaźni ani wewnątrz państwa, ani między sąsiadującymi krajami.
Ruch husycki w XV wieku, późniejsze wpływy reformatorskie luterańskie i kalwińskie, działalność braci polskich (arian) w XVI i XVII wieku niezwykle życzliwie przyjmowano w różnych grupach społecznych. A to dowodzi, mimo istnienia jarzma katolickiego, otwartości Polaków na inne prądy myślowe.
Za panowania Zygmunta Starego rozprzestrzeniła się nowa myśl protestancka, skierowana przeciw wszechwładzy Kościoła katolickiego. Próba orężnego stłumienia protestantyzmu, podjęta przez władcę wraz z biskupem krakowskim Piotrem Tomickim, przyniosła skutki wręcz odwrotne. Kalwinizm, arianizm, luteranizm objęły całą Polskę. Powstawały znakomite, postępowe szkoły ariańskie uderzające w skostniałe szkolnictwo katolickie.
Za Zygmunta Augusta (1520-1572) zrodziła się myśl stworzenia kościoła narodowego oderwanego od Rzymu, ale królowi, uwikłanemu w życie emocjonalne, zabrakło sił na głębsze zrozumienie i realizację tej idei.
Usiłował on jedynie pogodzić katolików z protestantami, ale zgodę wykluczała opozycja katolickiej hierarchii kościelnej. Nie mogła dopuścić do przejęcia “dusz” przez szkolnictwo protestanckie, zwłaszcza że w samym szkolnictwie kościelnym zaczęły rodzić się bunty o charakterze antyklerykalnym (jak żaków krakowskich w 1549 roku). Biskupi: Karnowski, Solikowski i Myszkowski wymusili wówczas na królu zezwolenie na wprowadzenie jezuitów do Polski z zadaniem odnowy szkolnictwa i walki z reformacją. W 1564 roku kardynał Hozjusz sprowadził jezuitów do Polski.
10 lat później doszło do zburzenia świątyni innowierców w Krakowie przez młodzież katolicką. Zabito także kilku protestantów. Kardynał Hozjusz ten czyn skomentował słowami: “Czego nie śmiał ani król, ani biskup, to zrobić ośmielili się studenci akademii krakowskiej, godni wiekuistej pamięci, których chwałę cały kościół sławić będzie”. Takie stwierdzenie kardynała zachęcało społeczeństwo do brutalnej nietolerancji wobec ludzi inaczej myślących i utwierdzało katolicką rację nawet ponad przykazanie “Nie zabijaj”.
Wkrótce dzięki jezuickim przedsięwzięciom wprowadzono w Polsce “porządek”, a jedność protestancką rozbito. Wobec innowierców przygotowano oskarżenia i “dowody” współpracy z wrogami Polski. Najlepsi z nich musieli Polskę opuścić jako zdrajcy. Katolicki Kościół został uratowany. Wyłączność władzy duchowej zachowana. Jezuicki manewr powtarzano w Polsce wielokrotnie. Kiedy tylko myśl ludzka wzbijała się ponad poziom grzędy katolickiej, kiedy duch narodu odrywał się od przeciętności – natychmiast  montowano oskarżenia. Nowe powiewy myśli rozsadzano i niszczono. (Tak stało się też w naszym stuleciu z “Solidarnością”, której idee rzucono na stopnie ołtarzy, by się z klęczek nie podniosła i nie mogła wolna wzlecieć ponad podziały).
Wraz ze Stefanem Batorym (1576-1586) rozpoczął się nowy okres świetności Kościoła katolickiego, wsparty o szeroką działalność jezuitów. Nic dziwnego, że Batory był władcą bardzo wysoko cenionym przez Kościół.
Polacy wraz ze sprowadzeniem jezuitów ulegli najcięższej chorobie ducha i ciała. To właśnie perfekcyjnym jezuitom zawdzięczamy ukształtowanie matrycy Polaka-katolika, człowieka bez twarzy: bezmyślnego fanatyka funkcjonującego bądź w stereotypie prawicowym, wstecznym, bogoojczyźnianym (bóg, honor, ojczyzna), bądź też lewicowym, antyklerykalnym, demokratycznym, ateistycznym. W ten sposób utrzymano wieczne skłócenie narodu, wieczną walkę pomiędzy lewicą i prawicą. Sprawiono, że ludzie nie mogą się porozumieć, mimo że mają podobne dążenia. Dzięki katolicyzmowi ludzkość funkcjonuje w permanentnym rozbiciu, ale bez tego pośrednicy nie mieliby władzy. System wielopartyjny również opiera się na zasadzie: dziel i rządź. Im więcej partii, tym większy chaos, tym słabszy naród –ale  i większa władza Kościoła. Oto ideał- on jeden żerujący na wszystkich skłóconych.
Zakon jezuitów został powołany w 1534 roku przez Ignacego Loyolę. Przewidziany do specjalnych zadań, posiadał strukturę wojskową opartą na dyscyplinie i tajności działania.
Trzy zasady kierowały życiem jezuity:
– autorytet papieża (to on rozgrzesza, a właściwie zastępuje sumienie jezuity);
– cel uświęca środki: dla dobra Kościoła można stosować tortury, egzekucje, inkwizycję, polityczne morderstwa;
– dozwolone jest krzywoprzysięstwo w interesie wiary lub Kościoła. Jezuitom wyznaczono cztery obszary działania:
– konfesjonał: do inwigilacji, intrygi, n1anipulacji politycznej;
-ambonę: do agitacji politycznej, kodowania wzorców osobowych, systemów wartości, ocen, tworzenia opinii publicznej;
– szkołę: do łamania myśli i psychiki, kodowania dogmatów, uczenia na pamięć, kształtowania wiary w autorytety, nauki dysput o absurdach;
– misje: do rozprzestrzeniania wpływów Kościoła, ingerencji, kolonizacji nowych terenów.
Jezuici wychowywali duchownych i młodzież z rządzących sfer arystokratycznych. Program ich cechowały: nietolerancja, fanatyzm religijny, współzawodnictwo, donosicielstwo –a wszystko to pod hasłami “złotej wolności”. Od 1587 roku działała jezuicka Sodalicja Mariańska – stowarzyszenie szkolnej młodzieży męskiej, propagujące kult maryjny. Jej członkowie, fanatyczni obrońcy katolicyzmu, stali się szczególnym narzędziem oddziaływania Kościoła na Życie społeczne, byli siłą niszczącą wszelkie struktury ładu – i realizatorami chaosu.
W miarę rozkwitu szkół jezuickich postępowe szkolnictwo ariańskie uległo zagładzie – za co Jan Kazimierz w 1658 roku otrzymał od papieża tytuł “Rex Orthodoxus”.
W dobie królów elekcyjnych Kościół rozszerzał swoje wpływy. Do funkcji prymasa była przypisana regencja w czasie bezkrólewia. Prymas pełniący w warunkach bezkrólewia rolę naczelnika państwa – miał decydujący wpływ na wybór króla.
Po śmierci Jana Sobieskiego Prymas Michał Radziejowski (syn zdrajcy) sprzedawał koronę Polski trzykrotnie: Francuzom, Sasom i Szwedom. Na sejmie w Lublinie w 1703 roku udowodniono mu zdradę (za co przeprosił) – i pozostał dalej prymasem, kontynuując swe nikczemne poczynania.
Jezuita Piotr Skarga nauczał naród polski w swoich słynnych kazaniach: “Pierwej kościoła i dusz ludzkich bronić aniżeli ojczyzny. Pierwej o chwałę Bożą zastawić się niźli o cześć świecką. Pierwej wiecznej ojczyzny nabywać niż doczesnej. (…) jeśli zginie doczesna przy wiecznej się ostoim”.
Skarga działał w czasie panowania królów Stefana Batorego i Zygmunta  Wazy. Wywarł ogromny wpływ na współczesne mu i późniejsze pokolenia Polaków. Jako kaznodzieja, nauczyciel i organizator był perfekcyjnym wykonawcą woli rzymskiego Kościoła. Złożywszy czwarty ślub czystości był całkowicie i bezwolnie podporządkowany papieżowi. Jego zasługi dla Kościoła to sieć szkolnictwa na Litwie, w Krakowie szereg bractw religijnych i charytatywnych. Bractwo charytatywne Skargi oznaczało organizacje lichwiarsko-bankowe, w których obracano ogromnymi kwotami. Przedsiębiorczy jezuita upowszechnił operacje lichwiarskie i był założycielem pierwszych lombardów w Polsce.
Zakony misyjne jezuitów na handlu i lichwie zdobyły ogromne majątki, nie tylko w Polsce, ale i w Ameryce i Azji.
Efekt jezuickiego nawoływania do ofiarności na cele katolickie to zwiększenie liczby klasztorów z 67 w XVI wieku do 1165 w następnym stuleciu.
Za miarę patriotyzmu uznawano bałwochwalcze obwieszanie obrazków świętych drogocenną biżuterią. Na obronę granic, gdy znalazły się w niebezpieczeństwie, środków brakło!
Po pierwszym rozbiorze Polski liczniejsza była armia duchownych (31137) niż armia żołnierzy (18425).
Duchowieństwo oczywiście odmówiło wsparcia dla okradzionego przez siebie skarbu państwa. Kwiecistym pustosłowiem wzywali do patriotyzmu i dalszych ofiar. Winą za zaistniałą sytuację obarczano społeczeństwo, które w ocenie duchowieństwa zbyt ułomne moralnie było, by bronić ojczyzny.
Okres saski (lata 1697-1763) okazał się najbardziej haniebnym w dziejach Polski. Wtedy to wszechwładne były w naszym kraju wpływy Kościoła rzymskokatolickiego i doszło do prawdziwej okupacji nieszczęsnej Rzeczypospolitej przez jezuitów. Hasła tej epoki brzmiały: “Polska nie rządem stoi”, “za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa”. Państwa sąsiednie traktowały Polskę jak karczmę. A równocześnie Polska szczyciła się posiadaniem 400 cudownych obrazów matki boskiej.
Rok 1717 to koronacja matki boskiej częstochowskiej na królową Polski i zarazem początek końca suwerenności Polski.
Jezuici rozpanoszyli się wszędzie, obsiedli cały naród, wsączając w ludzi truciznę walki i nietolerancji. W 1724 roku wydarzyła się tzw. sprawa toruńska. Na skutek prowokacji uczniów szkoły jezuickiej protestanci zniszczyli kolegium jezuickie. Powołana specjalna komisja wydała wyrok śmierci (który wykonano) na burmistrza Torunia i dziewięciu uczestników rozruchów. Burmistrza skazano za to, że zlekceważył wyda- rzenie.
Przykładem nietolerancji i fanatyzmu religijnego rozwijającego się pod naciskiem ideologicznym kleru była ustawa sejmowa z 1733 roku, pozbawiająca dysydentów praw politycznych, dostępu do urzędów i możliwości sprawowania funkcji poselskich.
Okrucieństwo jezuitów po 200 latach działalności sięgnęło szczytów. Narastał sprzeciw społeczeństw.    W 1773 roku pod naciskiem opinii światłych ludzi zostaje rozwiązany zakon jezuitów, w tym czasie liczący 24 tys. członków. Lecz w Polsce bardzo szybko upomniano się o reaktywację okrutnego zakonu. Uczynili to targowiczanie w 1792 roku. Uczestnicy spisku antypolskiego nie mogli sobie poradzić z krnąbrnym narodem bez udziału jezuickich służb specjalnych.
Bez skrupułów sprzedano Polskę za rosyjskie pieniądze, a uczynili to hierarchowie duchowni (targowiczanie) – biskupi: Ignacy Massalski, Władysław Łubieński, Gabriel Podoski, Michał Sierakowski – zdradą zaś obarczono słabego króla i niemoralny naród. Targowicę wsparli również katoliccy magnaci: Szczęsny Potocki, Rzewuski, Branicki.
“My tedy Senatorowie, Ministrowie Rzplitej… konfederujemy się i wiążemy się węzłem nierozerwalnym konfederacyj wolney przy wierze Świętej Katolickiej Rzymskiey…” Zwrócili się oni oficjalnie do Rosji po pomoc zbrojną. W cztery dni później wojska carskie przekroczyły granicę Polski. Papież Pius VI pobłogosławił zabór Polski. Stanęły naprzeciw siebie dwa ugrupowania: stronnictwo reform i obóz bogoojczyźniany. Targowiczanie zagarniali fundusze publiczne, rujnowali skarb państwa, represjonowali przywódców obozu reform 3 Maja. Patriotów zmusili do emigracji. Rzewuski i Szczęsny Potocki przedstawili Katarzynie  projekt reaktywowania ustroju z czasów saskich lub przekształcenia Polski w federacyjną republikę bez króla. W odpowiedzi na tę propozycję sąsiednie mocarstwa dokonały rozbioru Polski. Obóz bogoojczyźniany wraz z całym katolickim narodem utracił swą niepodległość.
Zdrajcy zaś zażądali przywrócenia w Polsce zakonu jezuitów i oddania im z powrotem szkolnictwa.
Duchowieństwo polskie na przestrzeni dziejów nie tylko wysługiwało się Rosji czy Niemcom. Świadome akty narodowej zdrady były składane jako dowody lojalności wobec rzymskich przełożonych. Rozkazy Watykanu zawsze oznaczały słabość Polski i potęgę Kościoła.
Przykładem tego są dzieje kodeksu Andrzeja Zamoyskiego. Projekt ustaw wzmacniających Rzeczpospolitą w czasie rozbiorów był niekorzystny dla Rosji i Kościoła w Polsce. Papież Pius VI oraz nuncjusz Archetti na spotkaniu z ambasadorem Rosji w Watykanie Stackelbergiem zdecydowali: “aby prawa przez J .P. Zamoyskiego uformowane tak zostały umorzone, iżby się wspomnienie o uszy nasze ani potomków nie obiło”. Reszty dopełniło duchowieństwo polskie. Wpłynęli na posłów tak, że ci bez czytania “zaczęli drzeć kodeks i rzucać go z łoskotem na ziemię”. Zdarzyło się to 31 października 1780 roku w sejmie (Łukasz Kurdybacha, Dzieje kodeksuA. Zamoyskiego, 1951 rok, s. 120).
Tworzone w 1807 roku jako zalążek państwa polskiego po rozbiorach Księstwo Warszawskie wzbudzało ogromny sprzeciw papiestwa. Do opozycji papieskiej przyłączył się arcybiskup Raczyński wraz z episkopatem. Mimo opozycji Księstwo Warszawskie pojawia się na arenie politycznej, a hierarchia kościelna, pozostając wroga, wnosi roszczenia wobec ledwo powstałego państwa, żądając rozszerzenia uprawnień kościelnych i podniesienia uposażeń duchownych. Swych interesów pilnuje uczestnicząc w obradach senatu.
 Kolejne działania na rzecz odzyskania niepodległości przez Polskę: spiski, walki narodowowyzwoleńcze, a szczególnie powstania z lat 1830 i 1863 były ostro potępiane przez rzymską kurię. Polska hierarchia kościelna również nie chciała zrywów powstańczych. Biskupi zaniepokojeni o stan swego posiadania wydawali polecenia składania donosów na powstańców i spiskujących. Dążenia niepodległościowe Polaków uważano za godzące w całość zasad i jedność państw Świętego Przymierza. Dla biskupów: Przyłuskiego, Sedlaga i Bończy- Tomaszewskiego interes Rzymu był ważniejszy od wolności narodu.
Gdy zabłysła następna nadzieja na odzyskanie niepodległości przez Polskę w okresie pierwszej wojny światowej, hierarchia wezwała katolików w trzech zaborach do udziału w wojnie po stronie poszczególnych zaborców. Natomiast po odzyskaniu niepodległości przez Polskę w 1918 roku biskupi nie przejęli się stanem kraju wymęczonego niewolą i zaborami; przystąpili do bezwzględnej egzekucji swoich własności, przejmo- wali również majątki kościołów innych wyznań. Bez żadnych skrupułów ogałacano skarb państwa, by poprawiać kondycję finansową Kościoła.
Niedawni współpracownicy zaborców, biskupi i duchowni – po wyzwoleniu natychmiast zasiedli w ławach  sejmowych i w senacie. W parlamencie znalazło się kilkudziesięciu księży. Setki innych brało czynny udział w działalności partii prawicowych. W sejmie duchowieństwo torpedowało wszystkie reformy społeczne.
Episkopat przy współudziale Akcji Katolickiej chciał doprowadzić do całkowitej klerykalizacji kraju.
10 lutego 1925 roku Polska podpisała konkordat z Watykanem, z pozycji interesów Kościoła uznany za jeden z najlepszych. Duchowieństwo zostało zwolnione ze służby wojskowej. Zapewniono mu wzmocnioną ochronę prawo-karną. Przyznano ogromne ulgi podatkowe. Do szkół jako obowiązkową wprowadzono religię. Przymus praktyk religijnych sprawił, że katolicyzm stał się religią państwową. Prezydent musiał składać wyznaniową przysięgę. Zakony opanowały wychowanie i szkolnictwo. Weszły w posiadanie około 1000 przedszkoli, ponad 200 szkół podstawowych i tyluż średnich; posiadały trzy kościelne szkoły wyższe, mnóstwo zakładów opiekuńczych, burs i internatów, około 300 szpitali. Ponadto duchowni rozporządzali kilkudziesięcioma wydawnictwami i drukarniami, wydawali ponad 200 czasopism.
Z tytułu roszczeń majątkowych po podpisaniu konkordatu w rękach Kościoła znalazło się 320 tys. hektarów ziemi.  Odkąd powstała struktura państwowości polskiej aż po czasy współczesne nigdy nie było grupy bardziej uprzywilejowanej w Polsce jak Kościół.
Gorycz tragicznej  refleksji zawiera wypowiedź Seweryna Goszczyńskiego, który tak na przykład pisze w 1841 roku o katolicyzmie w swych dziełach: “Urządziwszy Polskę w swoim duchu, podniósłszy się nad nią władzą duchową, pojrzał na nią jak na swoją własność, zapragnął zmienić ją w ślepe narzędzie swojego bezwarunkowego samowładztwa. Stąd wynikło, że ją ociemnił jezuityzmem, duchem cudzoziemszczyzny sprowadził z drogi czysto narodowej, nietolerancją zakrwawił, zeszpecił, rozdzielił, zesłabił, następnie upodlił, przywiódł nad przepaść zguby i w końcu przeklął”.
rozdział z książki: Bóg Człowiekowi taki los zgotował. Anna Mielnik 1997