wtorek, 21 marca 2017

Polska recepta na wielokukturowość

Poniżej ciekawy wykład teologa dr Jana Przybyła. Wypowiada się tutaj trochę jakby, poczytał parę wpisów o tolerancji Koscioła.......Może pewnego dnia Kościół pójdzie po rozum i skupi sie na ciężkiej pracy u podstaw ( zakładaniu róznych schronisk i prowadzeniu róznych pożytecznych ośrodków wyrażających naukę Jezusa, a nie tolerować wałki finansowe, afery obyczajowe i eksponowanie skromności poprzez podróże biskupów w limuzynach z kierowcami) a nauki wynikające z róznych prądów religijnych i kulturowuch Wschodu wzbogacą nasz kraj i uczynia go Wielkim. Może Kościół odda górę Ślężę dla ludzi związanych z kulturą słowiańską, to dopiero byłby akt odwagi i mądrości. Czy tak będzie zobaczymy.

Jan Przybył: polska recepta na wielokulturowość.


poniedziałek, 20 marca 2017

Finansowanie krzyżackiego zadłużenia,

Nauczanie w obecnym programie historii to nudne i puste  bzdety. Trafiłem na fajnie napisany artykuł przez utalentowanego historyka i dziennikarza Marcina Dobrowolskiego o tym jak wyglądała kasa zakonu po bitwie pod Grunwaldem. Jak sobie świetnie radzili nasi przodkowie. Spuścili łomot i wyczyścili z kasy, tak że ich sojusznikom z podległych miast ochota na wojne z Polską przeszła przez odmawianie poparcia dla Zakonu Krzyżackiego.

Finansowanie krzyżackiego zadłużenia

Pod koniec 1410 r. Krzyżacy mieli duży problem. Podpisali co prawda zawieszenie broni z Polską i Litwą, a na początku nowego roku dość korzystny dla Zakonu Pokój Toruński. Jednak to nie straty terytorialne bolały Malbork najbardziej, lecz konieczność wykupu jeńców z polskiej niewoli.
Wielu zakładników pojmanych w bitwie pod Grunwaldem puszczono wolno z pobojowiska, zobowiązując ich jednak do przybycia jesienią do Krakowa. W ten sposób pod koniec roku w niewoli polskiej pozostawało do 600 do 900 jeńców. Niezwykle silna była moc rycerskiego słowa.
Za ich uwolnienie Wielki Mistrz Zakonu Heinrich von Plauen zobowiązał się zapłacić 100 tys kop groszy czeskich w czterech równych ratach. Opóźnienie spłaty którejkolwiek z nich nakładałoby karę w wysokości dodatkowych 12 tysięcy kop groszy.
Na początku XIV wieku w tak olbrzymiej masie pieniądza znajdowało się łącznie 120 ton czystego srebra. Według zakończonych pod koniec ubiegłego wieku dużych badań porównawczych, w tym samym czasie uncja srebra była warta ok 500 dolarów amerykańskich z 1998 r. Metodologia tego rodzaju analiz wymaga szerszego omówienia i na pewno do niej jeszcze wrócimy. Zastosowanie tej metody pozwala oszacować wartość wykupu na ponad 2 miliardy dolarów. To olbrzymia kwota, szczególnie dla organizacji, której skarbiec wydrenowały przygotowania wojenne. Większość wojsk krzyżackich stanowiły bowiem jednostki zaciężne, a posłowie i werbownicy obiecywali bardzo dużo spragnionemu łupów najemnemu rycerstwu. Te zobowiązania również należało zapłacić.
Problem z płynnością można było rozwiązać dwojako - podnieść podatki albo zaciągnąć kredyt. Zakonnicy postanowili zastosować oba rozwiązania jednocześnie.
Posłowie krzyżaccy rozpoczęli więc road show w celu zdobycia finansowania, podczas którego spotkali się z królami Anglii i Francji, kupcami paryskimi, burmistrzem Londynu, z miastami: Rygą, Gandawą, Hamburgiem, Bremą, Amsterdamem, Lejdą i Antwerpią oraz przedstawicielami Hanzy w Londynie i Brugii. Podejmowali także rozmowy z królem Czech, Wacławem Luksemburskim, jednak dawny sojusznik odmówił wsparcia zakonu.
Kredytodawcy nie zawiedli, ale nakazali Krzyżakom złożyć zastaw wartości 30 tys grzywien złożony w cennych naczyniach liturgicznych. W całym państwie nakazano konfiskatę przedmiotów złotych i srebrnych zakazując w trybie natychmiastowym obrotu kruszcami. Dobra miały być przekazane do państwowej mennicy i tam przetopione.
Na wszystkie miasta i ludność nałożono również specjalny podatek, co obciążonym nim niespecjalnie się spodobało. Władze Gdańska odmówiły jego płacenia, ponieważ uznały za wciąż obowiązujące oddanie się w opiekę królowi Jagielle dokonane po bitwie pod Grunwaldem. Opór doprowadził też do umocnienia zakonspirowanego Związku Jaszczurczego - organizacji chełmińskiej szlachty założonej przez Mikołaja z Ryńska.
Na wiosnę 1411 r. konflikt o Gdańsk przeciągał się, dlatego Krzyżacy ogłosili przeniesienie handlu morskiego do Elbląga, nałożyli na miasto olbrzymie kontrybucje a okręty wojenne zakonu zablokowały port gdański. Wielki Mistrz skierował do gdańskiego zamku swego brata, również Heinricha, a mieszczanie spodziewając się siłowego rozwiązania sprawy przez zakonników przystąpili do umacniania murów miejskich. Doszło do kilku zatargów na Zatoce Puckiej, zaniepokojona była także Lubeka przewodząca Lidze Hanzeatyckiej.
W tej sytuacji w Niedzielę Palmową, 6 kwietnia 1411 r. trzech przedstawicieli gdańskiego ratusza udało się do krzyżackiego zamku na zaproszenie komtura, aby rozmawiać o uspokojeniu konfliktu grożącego poważną wojną. Pełni dobrych chęci Konrad Leczkow, Arnold Hecht oraz Bartłomiej Gross zostali jednak pojmani i po torturach ścięci następnego dnia. Historia odnalezienia ich ciał jest również dramatyczna, ponieważ przez tydzień zakonnicy nie udzielali o zabitych żadnych informacji. Dopiero kiedy miasta pruskie uzyskały u Wielkiego Mistrza list nakazujący wydanie zatrzymanych, komtur gdańskiego zamku kazał wydobyć z Wisły ich wcześniej wrzucone tam ciała. Pochowano ich w dzisiejszej Bazylice Mariackiej. Na płycie nagrobnej umieszczono łaciński napis:
"Hic jacent Honorabiles Viri Conradus Letzkau et Arnoldus Heket, Proconsules Civitatis Dantzke, qui obierunt Feria Secunda post Festum Palmarum, Anno Domini 1411" 
"Tu leżą sławni prokonsulowie Miasta Gdańska Konrad Leczkow i Arnold Hecht, którzy zginęli w poniedziałek po Niedzieli Palmowej roku Pańskiego 1411".
Po kilku dniach komtur zaprosił na zamek pozostałych członków rady. Ci, przerażeni, zaprzysięgli wierność zakonowi oraz obciążyli odpowiedzialnością za konflikt wcześniej zamordowanych.
Taktyka zastosowana w Gdańsku na tyle spodobała się Wielkiemu Mistrzowi, że postanowił rozprawić się w podobny sposób z innymi pozostałymi przeciwnikami. Już w maju ściął w Grudziądzu przywódcę Mikołaja z Ryńska oraz całą jego rodzinę, w tym dzieci. Obrazu zbrodni dopełnia fakt, iż zabijanym zakonnicy odebrali prawa do spowiedzi, a ich ciała zakopano w gnoju.
Incydent gdański, który mógł być wybaczony, powtórzony w przypadku rodziny Ryńskich, wywołał skutek odwrotny do zamierzonego. Związek Jaszczurczy rozwijał się pod nowym przywództwem, miasta pruskie coraz bardziej się jednoczyły w oporze przeciwko Krzyżakom, a wszyscy razem zdając sobie sprawę z trudności finansowych Zakonu sabotowali płacenie podatków. Heinrich von Plauen dążył jednak do wszczęcia kolejnej wojny, ucieczką do przodu chcąc zażegnać swoje problemy.
Kres kariery Wielkiego Mistrza nastąpił latem 1413 r., kiedy zgromadzone pod Lidzbarkiem Wojska wystawione przez miasta, rycerstwo pruskie oraz chłopi odmówili gremialnie wojny z Polską. W tej sytuacji von Plauen został obalony i przesunięty na mało istotne stanowisko prokuratora na półwyspie sambijskim. Jego miejsce zajął Michał Küchmeister von Sternberg, do niedawna jeniec Polaków na zamku w Chęcinach.
Strategia Jagiełły przeniesienia konfliktu na teren wroga połączona z zastosowaną przez Krzyżaków taktyką spalonej ziemi przyniosły zakonowi tragiczne skutki. Niszczone przed nadchodzącymi wojskami młyny, tartaki i palone pola pozbawiały Polaków zapasów, ale zakonników dochodów niezbędnych do spłacenia coraz bardziej niecierpliwych wierzycieli z zachodu.
W połowie XV wieku zakonspirowany związek miast pruskich ujawnił się prosząc Kazimierza Jagiellończyka o włączenie Prus do swego państwa. W 1466 r. Pomorze Gdańskie wróciło do Polski. Zakon był zrujnowana, spirala kredytowa rosła napędzana kolejnymi konfliktami.
Wreszcie, w 1525 r. Albrecht Hohenzollern, natchniony swymi wcześniejszymi kontaktami z Marcinem Lutrem postanowił dokonać sekularyzacji rządzonego przez siebie państwa. Zrzucał w ten sposób nie tylko habit, ale również długi zaciągnięte u cesarza i książąt Rzeszy, którzy nie uznali jego przejścia na ewangelicyzm. Albrecht oddał się więc sprytnie pod opiekę polskiego króla, któremu złożył słynny Hołd Pruski.
pobrano z https://www.pb.pl/finansowanie-krzyzackiego-zadluzenia-826933

Zmieńmy geografię – wymazanie Niemiec z mapy

Czasami brak nam koncepcji w stosunku do Niemiec. Poniżej ciekawa i warta rozważenia

Zmieńmy geografię – wymazanie Niemiec z mapy

W polskiej polityce zagranicznej są dwa problemy – sąsiad na wschodzie i sąsiad na zachodzie. Mieszkamy w szeregowcu, gdzie po sąsiedzku zalęgły nam się żule, które nam ciągle wybijają okna, kradną meble i palą ludźmi w piecach. Od kilku wieków sąsiedzi działają w zmowie i w swym zbrodniczym porozumieniu napadają nas wspólnie. A to tylko dlatego, że jak próbują samodzielnie, to kończy się jak w 1921 roku.
Sąsiad na wschodzie uzbroił się dość odstraszająco, ale nie ma zbytnich możliwości ofensywnych ze względu na olbrzymi limes, jaki ma do upilnowania i szczupłość najsłabszego eszelonu, jaki mu został.
Sąsiad na wschodzie jest bierny i atakuje jedynie informacyjne i elektronicznie. Może wywrócić system rozliczeń, połączenia telekomunikacyjne czy wysłać seryjnego samobójcę, ale wojny prowadzi jedynie obronne.
Sąsiad na zachodzie zaś atakuje informacyjnie, gospodarczo i agenturą wpływu (raz to Lenin, raz to Tusk – metoda ta sama). Narobili nam strasznych szkód niszcząc przemysł, doprowadzając do nędzy i wypędzeń kilku milionów Polaków po wprowadzeniu swoich porządków “bo EU tego wymaga”. Nie można też zapominać, że wcześniej napadli nas zbrojnie (ciągle nie zawarliśmy z nimi pokoju – każda wrogość jest więc dopuszczalna i właściwa) i palili Polakami w piecach, a pomiędzy tymi zbrodniami stosowali swoją agenturę w strukturach siłowych (Kociołek).
Wyobraźmy sobie, o ile lżej byłoby kolejnym pokoleniom Polaków, gdyby Niemcy na kilkaset lat zniknęły. Zamieniły się w nienadającą do zamieszkania pustynię. Jak szybko w takich warunkach – nie mając za plecami podłych Niemców – Polska wróciłaby do swoich normalnych granic, a Rosjanie sami zechcieliby się spolonizować.
Istotne jest, aby na terenie Niemiec nie powstały ośrodki polityczne dysponujące projekcją siły gospodarczej, ekonomicznej, wywiadowczej, militarnej na nasze terytorium. Te ośrodki polityczne krystalizują się w RFN wokół przemysłu i ośrodków miejskich. Przemysł jest najistotniejszym źródłem siły. Aby nie dochodziło do krystalizacji ośrodków politycznych wokół miast i przemysłu, trzeba zlikwidować ludność, która tę siłę wytwarza.
Skoro jest do wyobrażenia radioaktywna pustynia w miejscu obecnej RFN, to pozostaje kwestia techniczna jak skazić terytorium i w rezultacie pozbyć się osiemdziesięciu jeden milionów Niemców.
Ponieważ Niemcy sami dbają o postęp, to narzędzia do własnej zagłady przygotowali sumiennie – rozmontowując sobie dwie wojnami armię i montując dezorganizującą aparat państwa imigrację oraz nihilistyczne ideolo w postaci tęczowych i dżender.
Ale zrobienie tam pustyni wymaga poważnego przemysłu jakiego w Polsce nie mamy. Broni jądrowej w odpowiedniej ilości nie kupimy, ani nikt nam do takiego celu na razie nie użyczy. I w tej kwestii również możemy liczyć na samych Niemców, którzy sami u siebie przygotowali gumkę do wytarcia ich z mapy; a tak tę gumkę rozmieścili:
karte-entstehung-grafik
Gumka więc jest. Grupy realizacyjne, które przejęłyby wymienione obiekty i wysadziły te popioły od zawietrznej ośrodków miejskich i przemysłowych w Niemczech, nie muszą być wcale liczne (w rozumieniu, że nie trzeba kilkumilionowej armii). Istotne jest to, że przenoszą one wojnę na terytorium wroga i czynią to terytorium długotrwale nieprzydatnym.
Taka napaść na Niemcy nie zakłada długotrwałego konfliktu czy okupacji. Celem jest jedynie skażenie terytorium i pozostawienie parceli na zachód od Polski jako nieatrakcyjnego habitatu. Jest to więc wyobrażalne nawet tak skromnymi siłami, jakimi dysponują dogorywający pod międzynarodową okupacją Polacy.
Oczywiście można przyjąć po wszystkim jakichś niemieckich uchodźców, którzy w głębokim zrozumieniu zbrodni, jakich dopuszczali się jako naród przez przynajmniej tysiąc lat, będą posypywać sobie głowy popiołem i prosić o wybaczenie. Wszak takie zniszczenie terytorium szkodnika to nic osobistego i nie ma w tym żadnej nienawiści do Niemców. To po prostu geopolityczna konieczność aby zmienić geografię. Przynajmniej na kilkaset lat, aby była szansa złapać oddech i by po poniesionych stratach, stojąc na krawędzi wymarcia, mieć szansę na odbicie.
pobrano z https://zarobmy.se/wpis/zmienmy-geografie-wymazanie-niemiec-z-mapy/

sobota, 18 marca 2017

Czy nowe podręczniki historii są potrzebne?

Adam Smoliński – Czy nowe podręczniki do historii są potrzebne?

NIKT NIE PODJĄŁ TEGO TEMATU, WIĘC PAN ADAM JAKO PIERWSZY PODSUNĄŁ TEMAT NOWEGO PODRĘCZNIKA NIKT POZA NAMI SAMYMI JAK SIĘ NIE OGARNIEMY TO NIC NIE ZMIENIMY. ZA TO NARZEKAĆ NA WSZYSTKICH NAOKOŁO TO KAŻDY POTRAFI.
Czytając tylko prace R. Steinachera – „Die Geschichte der Antike aktuell:
Methoden, Ergebnisse und Rezeption” (Aktualna historia starożytna:
Metody, wyniki i recenzje) oraz Alissy Mittnik – „The Genetic History of Northern Europe” (Genetyczna historia Północnej Europy) dochodzi się do wniosku, że naukowcy zachodni poszli daleko do przodu w odkrywaniu dziejów ludów Północy, a zwłaszcza Słowian.
Jednocześnie zauważa się, że nasi rodzimi naukowcy, zwłaszcza historycy zatrzymali się na podstawach historii XIX w. Mało tego, polscy historycy otoczyli się murem wyparcia i wręcz ignorują nowe wiadomości o odkryciach z Zachodu.
Trudno zrozumieć postawę polskich historyków. Nie są to już wpływy polityki niemieckiej, bo same prace naukowców niemieckich zaprzeczają takiej tezie. Prace te wyraźnie wskazują na odwieczne zasiedlenie Europy przez Słowian. Jednocześnie zaprzeczają one teoriom allochtonistów o Słowianach z VI w., z nad prypeckich bagien.Zatem, czy jest to już tylko obawa, że dotychczasowe, historyczne prace doktorskie i habilitacje profesorskie są bezwartościowe? Zaś ich jedynym miejscem spoczynku jest śmietnik?Motywacja historyków jest bardzo silna i zrobią wszystko, aby nie dopuścić do swojego wykluczenia. Widać to nawet po różnicach między polskojęzycznymi publikacjami historycznymi w wikipedii, a publikacjami historycznymi w wikipediach o innych językach. Obcojęzyczne publikacje historyczne na temat Słowian są drastycznie odmienne. Przede wszystkim, w większości przypadków, nadążają one za nowymi odkryciami pokrewnych dyscyplin naukowych: genetyki populacyjnej, antropologii oraz zachodniej archeologii.
Z tej pozycji dochodzi się do wniosku, że polskojęzyczna wikipedia historyczna pełni rolę dezinformacji Polaków, a wręcz destrukcji w umysłach młodego pokolenia.
Program szkolny dotyczący historii Słowian nie różni się od funkcji polskojęzycznej wikipedii. Już w szkole podstawowej oraz gimnazjum naucza się historii na podstawach XIX wiecznej nauki. Nie dość, że program nauki historii jest mocno ograniczony, to ciągle pokutują w nim teorie allochtonistów i goebbelsowskiej propagandy.Dzieje Słowian są z pełną premedytacją ukrywane, a nawet nadal wymazywane lub zakłamywane.Czemuż tu się zresztą dziwić, jeżeli sami nauczyciele nic właściwie nie wiedzą o starożytnych dziejach Słowian, a zapytani przez dociekliwych uczniów stają bezradni. Właściwie interesuje ich jedynie realizacja programu szkolnego, który niewiele mówi o Słowianach. Nie mają  źródeł i czasu na dokształcanie się w tym temacie. Nawet posiadając takie potrzeby własne.Mało tego, opór historyków polskich oraz ludzi o poglądach allochonicznych jest tak wielki, że każde odmienne poglądy na temat historii Słowian są natychmiast wyszydzane przez nich.
Podejmowane są różne akcje dyskredytujące krzewicieli wiedzy o Słowianach.
Nie jest to jedyne źródło oporu przed nowym kształtem historii Słowian. Kościół katolicki odgrywa tu też swoją destrukcyjną i wyszydzającą rolę. Wyraźnie widać, że kk jest wysoce przeciwny edukacji Polaków o starożytnych dziejach Słowian.
Dlaczego? Ponieważ szybko okaże się, że chrześcijaństwo i kk nie stworzyli w tzw. 966 r. Narodu Polskiego, zaś chrześcijaństwo i jego kościoły nigdy nie były przyjazne Słowianom, a wręcz wrogie. Chrześcijaństwo, zaś wprowadzono nie za powszechną zgodą, lecz na mieczach, stosach i morzu przelanej, niewinnej krwi Słowian.
Z różnych przyczyn i interesów, środowiskom prawicowym oraz lewicowym nie jest na rękę wiedza o Słowianach.
Doszło do tego, że wiadomości o nowych odkryciach naukowych propagowane są głównie przez pasjonatów, historyków amatorów. To właśnie ci pasjonaci krzewią wśród młodzieży nowe wiadomości o dziejach Słowian. Odczyty w instytucjach publicznych oraz wykłady na zajęciach poza lekcyjnych skupiają coraz więcej zainteresowanej młodzieży. Jest to głównie już młodzież gimnazjalna i licealna. Chłoną nową wiedzę jak gąbka i zaczynają zadawać bardzo szczegółowe pytania. Wykładający musi już być bardzo dokładnie przygotowany, bo zdawkowe odpowiedzi nie zadowalają słuchaczy. Padają pytania: gdzie swoją wiedzę można poszerzyć, jakie książki na ten temat można przeczytać?
Jeszcze istnieje spora grupa młodzieży otumanionej programem szkolnym i naukami kościoła. Czasami są to bariery nie do przebycia. Pod wpływem nabytej wcześniej wiedzy następuje wyparcie i próba zaprzeczenia nowej wiedzy. Jednak ilość młodzieży łaknącej tej nowej wiedzy, cały czas rośnie. Widać już, że istnieje szeroka potrzeba wielu publikacji o prawdziwych dziejach i pochodzeniu Słowian.
Poglądy zawodowych historyków, działających za publiczne pieniądze, jeszcze długo nie zmienią się. Oni wciąż będą bronić swojego bastionu starej bezużytecznej wiedzy, a zwłaszcza swoich kryształowych wież. Długo będziemy czekać na profesjonalne podręczniki historii zawierające prawdziwe dzieje Słowian, zgodne z nowymi odkryciami interdyscyplinarnych nauk.
A potrzeba nagli. Może się okazać, że w niedługim czasie zmieni się koniunktura dla wiedzy o Słowianach. Nastąpi możliwość organizowania szkół o profilu słowiańskim oraz odpowiednim programie nauczania. Wtedy nastąpi natychmiastowa potrzeba stworzenia odpowiednich podręczników, których niestety nie będzie. Znowu będziemy tracić czas na napisanie nowych podręczników oraz wydanie ich. Jak zwykle staniemy też przed barierą finansową, aby wydać dużą ilość podręczników na raz. Problem ten był szeroko dyskutowany na zlocie Zrzeszenia Słowian w Radzimowicach. Jednak sama dyskusja nie wystarczy. Potrzebne jest wytężone działanie. Ciągle mamy jeszcze czas na przygotowania.
Jedyną radą na ten stan rzeczy jest pisanie samemu nowych podręczników do historii Słowian, bez oglądania się na profesjonalnych historyków.
Posiadamy już potężną wiedzę o dziejach Słowian. Na pewno będą przychodzić jeszcze nowsze odkrycia, które uzupełnią wiedzę podręczników. Program nauczania w tej kwestii powinien być bardzo elastyczny i nastawiony na nowe wiadomości.
Każdy, z nas kto czuje się na siłach, posiada lekkie pióro oraz odpowiedni zasób wiadomości historycznych, powinien zmierzyć się z tym tematem i pokusić o napisanie takiego podręcznika dziejów Słowian. Powinien to być podręcznik napisany prostym i zrozumiałym językiem. Ma trafić przede wszystkim do młodzieży, zatem nie należy się silić na zbytnią naukowość.
Nie należy tu się obawiać krytyki ze strony profesjonalistów, a tym bardziej przygodnych hejterów. Ci zawsze będą marudzić, sami nic nie robiąc. Teksty i wiadomości możemy zawsze przedyskutować i poprawić. W ten sposób zyskamy czas na sukcesywny wydruk i zdobycie funduszy. Dzięki temu pojawi nam się nowy program szkolny.
Zatem, do dzieła siostry i bracia Słowianie, kto się czuje na siłach!
A kiedy przyjdzie czas, będziemy gotowi do działania.
całośc na http://bialczynski.pl/2017/03/18/adaqm-smolinski-czy-nowe-podreczniki-do-historii-sa-potrzebne/#more-69976